I Kto Tu Mruczy

Tak, to ciągle my!
Niektóre teksty na blogu są bardzo długie, niektóre akcje ciągną się miesiącami, w podstawowej części bloga trudno jest je wyszukać - więc będą tu!
Łatwo będzie można je znaleźć po etykietach.
A więc zapraszamy wiernych (i upartych) czytelników :-)

wtorek, 23 stycznia 2018

Karmiciele, karmiciele - 2

I bez komentarza:

Wrócę tam dziś, podobno każdemu należy dać drugą szansę. Trzeciej nie będzie.
Dojechałam tam ok.17tej, zdjęcie z miskami zrobiłam o 17.52 - przez godzinę złapały się dwa najedzone koty. Zagadka - ile złapałoby się trochę głodnych?
Przeznaczyłam na tę akcję 3 godziny - o 16tej wyszłam z pracy, potem należało koty zawieść do lecznicy. I wrócić do domu. Panie były ze mną godzinę - tę godzinę faktycznej łapanki. 3 godziny, dwa koty - tam jest ich OSIEM. Gdyby były trochę choć trochę głodne….
Niech mi ktoś powie, jak z tymi ludźmi rozmawiać?

To nie koniec miłego popołudnia.
Pawiloniki przy Tatrzańskiej - chyba na wiosnę zabierałam stamtąd kotkę na sterylkę i kociaki niestety do uśpienia. Karmicielka niezaradna i chora, z mocno starszą matką, są zupełnie same. I tę kotkę prawdopodobnie potrącił samochód, prawdopodobnie złamana łapka, leży w budzie. Pojechałam.
Tyle że budka to buda w budzie, z tej zewnętrznej wyjście przez cztery narożniki. Pani miała pilnować dwóch, ja nogą zatkałam trzeci i próbowałam czwartym… Kotka uciekła - bo pani „zatkala” narożnik powieszonym kocem… Poszła pod samochód. Próbowałyśmy ją wypłoszyć do budki - wcześnie zatkałyśmy trzy rogi nieco solidniej. Weszła na półkę ochraniającą silnik od spodu…. Przepadło…
Umówiłam się, ze pani będzie dzwonić, jak kotka się pojawi - w nocy mogłabym podjechać.
Zadzwoniła dziś o 10tej - kotka leży na schodkach wejścia. Z pracy nie wyjdę, pani spróbuje ją złapać, odbiorę po pracy.
Tylko co dalej? Teoretycznie na leczenie do schroniska - ale tam panleukopenia…
Nic, na razie niech złapie. Potem będę myśleć.

Na razie tyle - 71 1020 2313 0000 3802 0442 4040 Fundacja For Animals Oddział Łódź 40-384 Katowice, 11go Listopada 4 - na sterylki.

Dzień drugi - 2017.09.26 - nastroje mieszane.
Więc pani zadzwoniła o 10tej, że jest ta powypadkowa kotka. Wyszłam z pracy wcześniej, pojechałam.
Pani ją złapała w koc, tylko kotka główkę wystawiła, pani nie ścisnęła, bo chciała delikatnie. I znów szukałyśmy kotki - i znalazłyśmy w kępie. Ale we dwie, z niesprawną panią, z kotką wystraszoną po łapaniu miałyśmy słabe szanse….
Jeszcze tylko sprawdziłam „szczelność” budy - pani uszczelniała, i co z tego… Za to zapchała wejście do budy wewnętrznej, żeby cztery podrostki, karmione i latające po jej podwórzu, tam się nie rozmnożyły, bo one nie jej tylko blokowe. Ma ich zobowiązanie, że tego nie zrobią? No nie ma… To nich dzwoni za miesiąc, jak dorosną do sterylek. Mam nadzieję, że zadzwoni.
Na pociechę zwabiła do przedsionka czarnego dorosłego kota. Kompletnie oswojony, pewnie ktoś wyrzucił albo uciekł. Pojechał do Futrzaka na cięcie.
Oby złapała tę kotkę….

Dobra wiadomość z innego rejonu - pan od rudego szkielecika zasygnalizował kolejna kocią bidę w Zgierzu, pani Mireczka złapała, oswojona, niemłoda, po kimś zmarłym. Opiekuje się nią starsza pani, chciała wziąć do domu, ale nie umiała złapać ani szukać pomocy. Na razie wiadomo, że zasmarkana, zapalenie płuc, tragedia w zębach, na skórze wszystko co możliwe łącznie z ropniami, w środku też pełen przegląd robali. Krew poszła do badania, czekamy na wyniki. W każdym razie kotka będzie leczona i trzeba szukać domu. Na tzw wolności nie pożyłaby długo… Dlaczego o tym piszę? A bo trochę palucha przyłożyłam. No i dla piewców kociej „wolności”.
[
Dobry efekt poboczny - pan, który zauważył i rudego szkielecika, i tę kotkę, sam pomóc nie mógł - mógł tylko napisać o nich na FB - i pomoc się znalazła.
Czyli - NIE BĄDŹMY OBOJĘTNI - czasem chwila wystarczy.

Do tematu - od 17tej znów na Stefanowskiego, trzy klatki, koty są, najpierw krówek, potem, jedno czarne, drugie czarne. W klatkach felix, pieczony kurczak, siekana wołowinka, jakieś mielone - podobno lubią.

-  Mało zainteresowane - mówię.
-  Bo koty cwane są - słyszę. Nie lubię tego określenia.
-  Mądre są, muszą, ale ludzie są mądrzejsi - odpowiadam.
-  No nie wiem, czy ludzie mądrzejsi, niekonieczne
-  Być może, mówiłam za siebie - nie zawsze umiem się powstrzymać…
Koty nadal mają w nosie jedzenie. Wczoraj nie jadły, dziś powinny być choć trochę głodne, a one jeżeli czymś się interesują, to klatkami - nie ich zawartością. Tak nie zachowują się koty głodne! Przyszła sroka przeszkadzać - a one potrafią wleźć do klatki kilka razy, wypuszcza się, znów włażą. Trzeba będzie potrzymać w kontenerku….

Zdecydowanie musi ktoś jeszcze te koty karmić. Idę na zwiady do przyległej drukarni. Gadam z  ludźmi, zostawiam telefon i nazwisko, pewna pani upewnia się czy ja to ja - a ja od pani adoptowałam kota, rudaska z takim imieniem z bajki, dziesięć lat żył, na nerki umarł, teraz mam psa, nie ma takiego kota ja on… Jasne, że pamiętam, jeden z moich pierwszych kociaków, piąteczka Tom, Tit, Tot, Tunia i Tonia, naście lat minęło… Dwa czarnuszki, jeden trafił do Portugalii, ten rudasek, dwie szylkretki. I  ich matka Bejbiczka… Tyle razy chciałam o nich napisać, ciągle nie ma kiedy…
Wracam, nareszcie któreś czarne zainteresowane porządnie klatką - nie ruszamy się, niech się nie spłoszy - jest!!

Czyli drukarnia nie karmi. To kto? Bo naprawdę niemożliwe…
Idę z karmicielką na drugie miejsce karmienia - i wyszło, że znów popełniłam błąd wierząc paniom, że koty przychodzą każdy tylko na swoją stołówkę, oprócz wędrujących dwóch kocurów. A było sprawdzić, a nie wierzyć…
Stołówki są w niewielkiej odległości od siebie, przy granicach jednego wielkiego pustego terenu z nieczynnym piętrowym parkingiem - kotki-matki podobno się nie lubią, ale… Sami zobaczcie - A przy Stefanowskiego i B przy Potza to stołówki.

Rodzinka B już czekała - najpierw mama, potem jedno czarne dziecko, potem czarnobiały wielki kocur. Podobne leje czarnego - potężny jest, silny. Z dzieciakami może być problem - to, które się pokazało, jest zdecydowanie mniejsze od podrostków z punktu A - wg karmicielek różnica wielu to trzy tygodnie, ale…. Być może lecznice talonowe odmówią zabiegów, trzeba będzie do płatnej….

Trudno, kocia rodzinko - od dziś post. Zostawiamy klatki-łapki na noc, teren zamknięty, ochrona rozumie problem, pomoże.
Wracamy do punktu A - kolejne czarne kręci się przy klatce, może… Nie, poszło sobie.
Białoczarny podrostek, jedna z karmicielek czasem go pogłaszcze, przy jedzeniu. Chce go złapać ręką. Odradzam, wiem, jakie to trudne, wiem, czym się kończy. Złapać to jedno, wepchnąć do kontenera - drugie. Jednak spróbuje. Trzeba go mocno złapać całą dłonią za skórkę na karku i mocno przycisnąć do ziemi, mówię. Pani wie, złapie, mam tylko podejść z otwartym kontenerem. Talerzyk z mięskiem wabienie, kociak podchodzi, pani łapie za kark dwoma palcami… Poleciał w kierunku Parku Worcella, pani za nim. Do wieczora nie wrócił…

Przyszedł czarnobiały kocur - obojętnie minął klatkę, zajrzał do stołówki, godnie ułożył się na murku w oczekiwaniu na kolację.
Musiałam jechać - lecznica do 19tej, lekarka obiecała na mnie chwilę zaczekać, ale tylko chwilę.
Mam nadzieję, że się nie doczekał, że karmicielki dotrzymają słowa. Bo te koty są naprawdę mało głodne - trzy klatki zostawione na noc, umówiłam się na telefon w razie czego, spałam jak zając, a kot - tylko jeden, czarny - złapał się o 6tej rano. Właśnie kolega wiezie go do lecznicy.
Stan na dziś:
Stefanowskiego - dwie czarne kotki w Perełce na talony
Stefanowskiego - dwa czarne niewiadomoco w Futrzaku na talony
Tatrzańska - czarny kocur w Futrzaku na talony

Ciąg dalszy mam nadzieję nastąpi - a na razie - 71 1020 2313 0000 3802 0442 4040 Fundacja For Animals Oddział Łódź 40-384 Katowice, 11go Listopada 4 - na sterylki podrostków. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Karmiciele, karmiciele - 6

Dzień szósty - dziewiąty - 2017.09.30 i 10.03 - to niestety nie koniec Przypomnę - trzy koty odwiozłam w niedzielę, jedna wraca we wtor...