I
bez komentarza:
Wrócę
tam dziś, podobno każdemu należy dać drugą szansę. Trzeciej nie
będzie.
Dojechałam
tam ok.17tej, zdjęcie z miskami zrobiłam o 17.52 - przez godzinę
złapały się dwa najedzone koty. Zagadka - ile złapałoby się
trochę głodnych?
Przeznaczyłam
na tę akcję 3 godziny - o 16tej wyszłam z pracy, potem należało
koty zawieść do lecznicy. I wrócić do domu. Panie były ze mną
godzinę - tę godzinę faktycznej łapanki. 3 godziny, dwa koty -
tam jest ich OSIEM. Gdyby były trochę choć trochę głodne….
Niech
mi ktoś powie, jak z tymi ludźmi rozmawiać?
To
nie koniec miłego popołudnia.
Pawiloniki
przy Tatrzańskiej - chyba na wiosnę zabierałam stamtąd kotkę
na sterylkę i kociaki niestety do uśpienia. Karmicielka niezaradna
i chora, z mocno starszą matką, są zupełnie same. I tę kotkę
prawdopodobnie potrącił samochód, prawdopodobnie złamana łapka,
leży w budzie. Pojechałam.
Tyle
że budka to buda w budzie, z tej zewnętrznej wyjście przez cztery
narożniki. Pani miała pilnować dwóch, ja nogą zatkałam trzeci i
próbowałam czwartym… Kotka uciekła - bo pani „zatkala”
narożnik powieszonym kocem… Poszła pod samochód. Próbowałyśmy
ją wypłoszyć do budki - wcześnie zatkałyśmy trzy rogi nieco
solidniej. Weszła na półkę ochraniającą silnik od spodu….
Przepadło…
Umówiłam
się, ze pani będzie dzwonić, jak kotka się pojawi - w nocy
mogłabym podjechać.
Zadzwoniła
dziś o 10tej - kotka leży na schodkach wejścia. Z pracy nie
wyjdę, pani spróbuje ją złapać, odbiorę po pracy.
Tylko
co dalej? Teoretycznie na leczenie do schroniska - ale tam
panleukopenia…
Nic,
na razie niech złapie. Potem będę myśleć.
Na
razie tyle - 71 1020 2313 0000 3802 0442 4040 Fundacja For Animals
Oddział Łódź 40-384 Katowice, 11go Listopada 4 - na sterylki.
Dzień
drugi - 2017.09.26 - nastroje mieszane.
Więc
pani zadzwoniła o 10tej, że jest ta powypadkowa kotka. Wyszłam z
pracy wcześniej, pojechałam.
Pani
ją złapała w koc, tylko kotka główkę wystawiła, pani nie
ścisnęła, bo chciała delikatnie. I znów szukałyśmy kotki - i
znalazłyśmy w kępie. Ale we dwie, z niesprawną panią, z
kotką wystraszoną po łapaniu miałyśmy słabe szanse….
Jeszcze
tylko sprawdziłam „szczelność” budy - pani uszczelniała, i
co z tego… Za to zapchała wejście do budy wewnętrznej, żeby
cztery podrostki, karmione i latające po jej podwórzu, tam się nie
rozmnożyły, bo one nie jej tylko blokowe. Ma ich zobowiązanie, że
tego nie zrobią? No nie ma… To nich dzwoni za miesiąc, jak
dorosną do sterylek. Mam nadzieję, że zadzwoni.
Na
pociechę zwabiła do przedsionka czarnego dorosłego kota.
Kompletnie oswojony, pewnie ktoś wyrzucił albo uciekł. Pojechał
do Futrzaka na cięcie.
Oby
złapała tę kotkę….
Dobra
wiadomość z innego rejonu - pan od rudego szkielecika
zasygnalizował kolejna kocią bidę w Zgierzu, pani Mireczka
złapała, oswojona, niemłoda, po kimś zmarłym. Opiekuje się nią
starsza pani, chciała wziąć do domu, ale nie umiała złapać ani
szukać pomocy. Na razie wiadomo, że zasmarkana, zapalenie płuc,
tragedia w zębach, na skórze wszystko co możliwe łącznie z
ropniami, w środku też pełen przegląd robali. Krew poszła do
badania, czekamy na wyniki. W każdym razie kotka będzie leczona i
trzeba szukać domu. Na tzw wolności nie pożyłaby długo…
Dlaczego o tym piszę? A bo trochę palucha przyłożyłam. No i dla
piewców kociej „wolności”.
[
Dobry
efekt poboczny - pan, który zauważył i rudego szkielecika, i tę
kotkę, sam pomóc nie mógł - mógł tylko napisać o nich na FB
- i pomoc się znalazła.
Czyli
- NIE BĄDŹMY OBOJĘTNI - czasem chwila wystarczy.
Do
tematu - od 17tej znów na Stefanowskiego, trzy klatki, koty są,
najpierw krówek, potem, jedno czarne, drugie czarne. W klatkach
felix, pieczony kurczak, siekana wołowinka, jakieś mielone -
podobno lubią.
- Mało
zainteresowane - mówię.
- Bo
koty cwane są - słyszę. Nie lubię tego określenia.
- Mądre
są, muszą, ale ludzie są mądrzejsi - odpowiadam.
- No
nie wiem, czy ludzie mądrzejsi, niekonieczne
- Być
może, mówiłam za siebie - nie zawsze umiem się powstrzymać…
Koty
nadal mają w nosie jedzenie. Wczoraj nie jadły, dziś powinny być
choć trochę głodne, a one jeżeli czymś się interesują, to
klatkami - nie ich zawartością. Tak nie zachowują się koty
głodne! Przyszła sroka przeszkadzać - a one potrafią wleźć
do klatki kilka razy, wypuszcza się, znów włażą. Trzeba będzie
potrzymać w kontenerku….
Zdecydowanie
musi ktoś jeszcze te koty karmić. Idę na zwiady do przyległej
drukarni. Gadam z ludźmi, zostawiam telefon i nazwisko,
pewna pani upewnia się czy ja to ja - a ja od pani adoptowałam
kota, rudaska z takim imieniem z bajki, dziesięć lat żył, na
nerki umarł, teraz mam psa, nie ma takiego kota ja on… Jasne, że
pamiętam, jeden z moich pierwszych kociaków, piąteczka Tom, Tit,
Tot, Tunia i Tonia, naście lat minęło… Dwa czarnuszki, jeden
trafił do Portugalii, ten rudasek, dwie szylkretki. I ich
matka Bejbiczka… Tyle razy chciałam o nich napisać, ciągle nie
ma kiedy…
Wracam,
nareszcie któreś czarne zainteresowane porządnie klatką - nie
ruszamy się, niech się nie spłoszy - jest!!
Czyli
drukarnia nie karmi. To kto? Bo naprawdę niemożliwe…
Idę
z karmicielką na drugie miejsce karmienia - i wyszło, że znów
popełniłam błąd wierząc paniom, że koty przychodzą każdy
tylko na swoją stołówkę, oprócz wędrujących dwóch kocurów. A
było sprawdzić, a nie wierzyć…
Stołówki
są w niewielkiej odległości od siebie, przy granicach jednego
wielkiego pustego terenu z nieczynnym piętrowym parkingiem -
kotki-matki podobno się nie lubią, ale… Sami zobaczcie - A przy
Stefanowskiego i B przy Potza to stołówki.
Rodzinka
B już czekała - najpierw mama, potem jedno czarne dziecko, potem
czarnobiały wielki kocur. Podobne leje czarnego - potężny jest,
silny. Z dzieciakami może być problem - to, które się
pokazało, jest zdecydowanie mniejsze od podrostków z punktu A -
wg karmicielek różnica wielu to trzy tygodnie, ale…. Być może
lecznice talonowe odmówią zabiegów, trzeba będzie do płatnej….
Trudno,
kocia rodzinko - od dziś post. Zostawiamy klatki-łapki na noc,
teren zamknięty, ochrona rozumie problem, pomoże.
Wracamy
do punktu A - kolejne czarne kręci się przy klatce, może… Nie,
poszło sobie.
Białoczarny
podrostek, jedna z karmicielek czasem go pogłaszcze, przy jedzeniu.
Chce go złapać ręką. Odradzam, wiem, jakie to trudne, wiem, czym
się kończy. Złapać to jedno, wepchnąć do kontenera - drugie.
Jednak spróbuje. Trzeba go mocno złapać całą dłonią za skórkę
na karku i mocno przycisnąć do ziemi, mówię. Pani wie, złapie,
mam tylko podejść z otwartym kontenerem. Talerzyk z mięskiem
wabienie, kociak podchodzi, pani łapie za kark dwoma palcami…
Poleciał w kierunku Parku Worcella, pani za nim. Do wieczora
nie wrócił…
Przyszedł
czarnobiały kocur - obojętnie minął klatkę, zajrzał do
stołówki, godnie ułożył się na murku w oczekiwaniu na kolację.
Musiałam
jechać - lecznica do 19tej, lekarka obiecała na mnie chwilę
zaczekać, ale tylko chwilę.
Mam
nadzieję, że się nie doczekał, że karmicielki dotrzymają słowa.
Bo te koty są naprawdę mało głodne - trzy klatki zostawione na
noc, umówiłam się na telefon w razie czego, spałam jak
zając, a kot - tylko jeden, czarny - złapał się o 6tej rano.
Właśnie kolega wiezie go do lecznicy.
Stan
na dziś:
Stefanowskiego
- dwie czarne kotki w Perełce na talony
Stefanowskiego
- dwa czarne niewiadomoco w Futrzaku na talony
Tatrzańska
- czarny kocur w Futrzaku na talony
Ciąg
dalszy mam nadzieję nastąpi - a na razie - 71 1020 2313 0000
3802 0442 4040 Fundacja For Animals Oddział Łódź 40-384 Katowice,
11go Listopada 4 - na sterylki podrostków.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz